Na końcu Tomasz i Kisiel atakują podjzd ;]


Zacznę od informacji o samym maratonie, a raczej o wyścigu XC na pętli około 12km.

Zbiórka była o 10.00 pod kasztanami, przyjechał skład w liczbie około 10-15 rowerzystów. Ruszyliśmy na kaloryfer biorąc kolejnych. Przez Łagiewniki, po zielonym szlaku i różnych innych szlakach docieramy do Brzezin na umówione miejsce spotkania, gdzie czeka na nas pokaźna liczba rowerzystów. W sumie pewnie z około 40 osób. Organizator mówi co i jak po czym ruszamy spokojnym tempem z wieloma postojami na obiazd trasy. Trochę o samej trasie. Jest wymagająca. Znajdziemy na niej szybkie asfalty (pewnie w sumie około 5km) i wykańczające podjazdy, ze dwa lub trzy. Jej leśny odcinek jest ciekawy :) Dwa razy miałem patyk w kole, jeden mnie zatrzymał a drugi tylko przystopował, radzę uważać. Zjazdy aaaaaaaaaaaaaaa... :D Piaski... występują - proponuje trzymać się lewej strony ;) Na początku radzę trzymać się z przodu stawki gdyż po wjeździe do lasu robi się wąsko i nie ma miejsca na wyprzedzanie, więc szybki start się opłaci. Łodzianie wiedzą, albo nie (proponuje się przejechać), jakie są północne okolice Brzezin więc nie będę więcej pisał.

Podsumowując, technicznie, dzisiejszą jazdę. Blokada skoku na kierownicy to coś wspaniałego. Złapana jedna guma na 65km przez co grupa mi odjechała w drodze powrotnej do domu, zaraz później złapał mnie kryzys, woda się skończyła ale pozostał ryż z serkiem homogenizowanym który postawił mnie na nogi. Co by tu jeszcze napisać... są pytania?