Xanagaz
Łódź
avatar

Informacje

  • Wszystkie kilometry: 37048.74 km
  • Km w terenie: 5964.79 km (16.10%)
  • Czas na rowerze: 81d 07h 16m
  • Prędkość średnia: 18.96 km/h
  • Ranking: pkt 0.000 / 5.0 - punkty 0.000 / 5.0
  • Mój profil.
baton rowerowy bikestats.pl

Aktywni Łodzianie


Są na mapie :)

Szukaj

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Xanagaz.bikestats.pl

Archiwum

Rowery

Sobota, 21 maja 2016 | Rower: R1

Dwusetka po raz pierwszy

Dane wycieczki: 203.00 km (0.00 km teren)
Czas: 06:32 h
Prędkość średnia: 31.07 km/h
Prędkość maksymalna: 63.70 km/h
Tętno maksymalne: 161 ud/min
Tętno średnie: 132 ud/min

Wycieczka była w planach od jakiegoś czasu, dystans początkowo miał być krótszy, tydzień temu mieliśmy zrobić podobną traskę kończącą się w Piotrkowie na stacji PKP. Musieliśmy przełożyć ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Już w połowie tygodnia było wiadomo, że lecimy. Głównym celem było wpłacenie zaliczki na kampera którzy niedługo nas zawiezie do Włoch na zwiedzanie tamtejszych asfaltów. W składzie Barto i Pixon ustawiliśmy się na dworcu Kaliska. Pierwszy na starcie zameldował się Barto w bluzie (też nie wiedział po co ją wziął), drugi byłem ja, rzutem na taśmę do pociągu dotarł Pixon. W pociągu wspomnienia, plany na przyszłość itd. W sumie ostatni raz z Pixonem jeździłem w 2013 roku. Nikt się nie obraził, tak po prostu wyszło :) Za 12,41 zł spędziliśmy niesamowite 63 minuty (czy coś około) w drodze do Sieradza. Niby można było to zrobić rowerem, ale szczerze powiem że wolę zwiedzać trasy na których nigdy wcześniej nie byłem niż nabijać dystans dojazdami. Pogoda rozpieszczała, włączamy GPS i jazda. Kierujemy się przez Sieradz drogą równoległą do S8, myślałem, że będzie mniej tłoczno, na szczęście później ruch trochę zmalał, bo auta zjechały na wspomnianą S8. Jakoś tak dziwnie cisnęliśmy, ponad 30, czasami blisko 40. Głos rozsądku Barta w postaci "czy wam się spieszy gdzieś" zarzucił nam hamulec. Potem już spokojniej dojeżdżamy do Wielunia. Droga nie była jakaś super, praktycznie zero pobocza a ruch duży, dopiero w po odjeździe od Sieradza zmalał na tyle, że nie bałeś się o swoje życie. Pewnie wygodniej by się jechało poboczem S8 :) Dojazd do Wielunia zajął nam jakieś 90 minut, z racji tego że nie wypłaciłem kasy na zaliczkę trzeba było poszukać jakiegoś bankomatu. Nic straconego bo zaraz obok była Biedronka, po bułkach słodkich i coli wróciliśmy do wcześniej miniętego zajazdu załatwić formalności, chwilę to trwało. Jedziemy dalej drogą 74 na Bełchatów. Po wyjeździe z Wielunia ruch bardzo zmalał, bo w samym mieście tragedia. Trochę dalej pojawiło się bardzo duże pobocze, wiatr chyba nawet w plecy był. W tym komforcie przejeżdżamy około 30 km do miejscowości Rusiec. Na tym odcinku też gnaliśmy elegancko. Cały dzień był bardzo dobry jeżeli chodzi o wiatr, wiało albo w plecy albo jakoś z boku, siła wiatru bardzo mała. Pora na odbicie z tej drogi, jechało się fajnie, ale ile można. Wybieramy wariant przez okoliczne wioski, bardzo fajna szosa wśród lasów, głownie lasów, łąki od czasu do czasu. To było bardzo relaksujące 10 km. Cały czas jechaliśmy podziwiając widok ziemi wybranej abyście mieli w domach prąd. Hałdy robiły wrażenie. Za Chabielicami droga nabrała kształtu płyt połatanych asfaltem, więc nie jechało się za ciekawie, na szczęście odcinek krótki. Już powoli było widać okolice największej dziury w Polsce która niedługo (pewnie kilkanaście lat) zostanie zalana. Jakoś wcześniej rozrobiłem sobie drugie Vitargo które pewnie coś tam daje. W podsiodłówce miałem mnóstwo batonów, jednym poratowałem Barta, w sumie do domu dowiozłem 4 sztuki :) W miejscowości Kamień wjeżdżamy na najwyższej klasy asfalt z poboczem szerokości pasa głownego. To było jakieś 20 km bardzo dobrej jakości asfaltu, poezja dla kolarzy. W Kleszczowie odbiliśmy na punkt widokowy zobaczyć co zostało w dziurze. Jak już zaspokoiliśmy nasze potrzeby widokowe pojechaliśmy do okolicznych delikatesów na punkt odświeżania. Słońce piekło dobrze. Już szykowaliśmy trasę która poprowadzi nas do podjazdu na Kamieńsk. Po wyjeździe z Kleszczowa naszym oczom ukazał się jeszcze lepszy asfalt niż ostatnio, było z górki, było z wiatrem :) Momentami jechałem bez wysiłku, trzeba było tylko kręcić korbą. Na chwilę zatrzymaliśmy się aby Pixon przypomniał sobie jak dotrzeć do stóp podjazdu, okazało się że to zaraz za rogiem, po prostu nie kojarzył tak zajebistej drogi, droga ta zaraz za zakrętem zmieniała kategorię. Odbijamy w prawo robić podjazd i dosłownie po kilkuset metrach Bartowi strzela hak, dla niego wycieczka skończona, dzwoni po ratowników, my dokańczamy podjazd, na zjeździe już znamy dobrą wiadomość. Barto czeka na ratunek a my jedziemy dalej. Przed nami około 70 km do domu. Droga powrotna przetkana była dużo liczbą podjazdów, najlepsze zostawiliśmy na sam koniec. Nawierzchnia na odcinku do Bełchatowa pozostawiała wiele do życzenia. Samo miasto chyba nie lubi rowerzystów. Co chwila tabliczka przypominająca o zakazie poruszania się rowerem po ulicy, z drugiej strony cały czas jest ścieżka, no ale gdzie my na ścieżkę :) Na szczęście policji brak. Szybko przejeżdżamy przez miasto, nawet Pixon łapie KOMa. Przed nami jakaś 30km prosta. Droga bardzo fajna, jedzie się sprawnie. Ja podjazdy już odpuszczam, nogi nie dają rady. Po drodze mija nas gości któremu Pixon usiadł na kole, ja nie miałem już na to siły, tylko pomachałem głową że nie dam rady. Potem się okazało że wspomniany kolarz miał średnią 37 km/h ze swojego wyjazdu. Ciekawe jak długo byśmy mu na kole posiedzieli :) Zjazd, podjazd, zjazd, podjazd. Na podjazdach odpuszczam, na zjazdach dokręcam. Pewnie Pixon nabiera wątpliwości czy dojadę ;) Jedziemy swoje aż do Pabianic, zatrzymujemy się na oranżadkę i pączka. Trzeba było się szybko zebrać, aby się nie zasiedzieć. Już wiemy jaki wariant trasy obrać. Jedziemy na Widzew, jakoś tak fortunnie się złożyło, że bez kluczenia przejechaliśmy Pabianice. Przed Łaskowicami czekał na nas ostatni większy podjazd tej trasy. Tutaj nastąpił koniec wspólnej jazdy, zmian, głupich żartów itd :) Pixon odbija w prawo na Rudę, a ja przez Retkinie jadę w stronę domu. To była bardzo dobra wycieczka, nogi na pewno nie są jeszcze rozkręcone tak jakbym chciał, pod koniec brakowało mocy, a oddechowo było właściwie bez problemu. Dobre!








K o m e n t a r z e
U mnie więcej zdjęć dziś :)
Xanagaz
- 17:18 wtorek, 24 maja 2016 | linkuj
Dobra traska! U mnie zdjęcia być może dzisiaj.
Pixon
- 09:05 wtorek, 24 maja 2016 | linkuj
Było zajebiście do 135 kilometra. Potem chujnia ;)
Zdjęcia się wgrywają. Będą niebawem.
tenbashi
- 19:34 niedziela, 22 maja 2016 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa staws
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]