Czwartek, 5 maja 2016 | Rower: R1
Dane wycieczki:
31.17 km (0.00 km teren) Czas: 01:07 h
Prędkość średnia: 27.91 km/h
Prędkość maksymalna: 50.40 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Niedziela, 24 kwietnia 2016 | Rower: New Balance M1400YJ2
Dane wycieczki:
10.01 km (0.00 km teren) Czas: 00:48 h
Prędkość średnia: 4:47 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 168 ud/min
Tętno średnie: 142 ud/min
Sobota, 23 kwietnia 2016 | Rower: New Balance M1400YJ2
Dane wycieczki:
10.14 km (0.00 km teren) Czas: 00:49 h
Prędkość średnia: 4:49 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 170 ud/min
Tętno średnie: 144 ud/min
Środa, 20 kwietnia 2016 | Rower: Saucony Type A6
Dane wycieczki:
6.11 km (0.00 km teren) Czas: 00:30 h
Prędkość średnia: 4:54 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 160 ud/min
Tętno średnie: 135 ud/min
Poniedziałek, 18 kwietnia 2016 | Rower: Saucony Type A6
Dane wycieczki:
6.17 km (0.00 km teren) Czas: 00:30 h
Prędkość średnia: 4:51 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 165 ud/min
Tętno średnie: 135 ud/min
Wtorek, 5 kwietnia 2016 | Rower: Saucony Type A6
Dane wycieczki:
6.00 km (0.00 km teren) Czas: 00:30 h
Prędkość średnia: 5:00 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 140 ud/min
Tętno średnie: 131 ud/min
Niedziela, 3 kwietnia 2016 | Rower: R1
Dane wycieczki:
137.16 km (0.00 km teren) Czas: 04:57 h
Prędkość średnia: 27.71 km/h
Prędkość maksymalna: 44.90 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
To druga wycieczka szosowa w tym roku, dystans w stosunku do poprzedniej prawie dwukrotnie większy.
Pomysł pojawił się w środę, wtedy jeszcze nie było wiadomo czy pojadę na narty czy jednak na szosę, dopiero pod koniec tygodnia sytuacja wyklarowała się - szosa. Traska wstępnie została omówiona wczoraj, był jeszcze wariant Zalew Sulejowski. Umówiłem się z Anną, Dżejem i Jaromirem przy Casto na Rado. Do Starych Krasnodębów jechaliśmy dokładnie tak jak tydzień temu z Bartem, nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Po drodze zapytałem jakąś lokalną wyjadaczkę asfaltów czy zna dobrą drogę na Uniejów pomiędzy A2 a trasą - nie znała. Nie musicie pytać już. Trasy nie udało się uniknąć, nic nie szkodzi gdyż po zjeździe z niej w stronę Dalikowa był genialny asfalt z wiatrem w plecy, czyli 40km/h dzień dobry. Tak się zapędziliśmy, że ominęliśmy jeden ze zjazdów w lewo, jednak warto było, mało jest takich asfaltów pod nosem. Po przekroczeniu A2 wiedzieliśmy że od teraz łatwo już nie będzie, wiatr przestał sprzyjać. Jednak pogoda nam sprzyjała, było wyjątkowo ciepło. Dość szybko dojechaliśmy do Uniejowa, w Uniejowie lody, kawka, te sprawy. Za miastem odbiliśmy w stronę Jeziorska, bardzo malowniczy kawałek asfaltów, jednocześnie mocno interwałowy, podjazdy i zjazdy. Jakość nawierzchni nie za ciekawa. Nie mogliśmy sobie odmówić kilku fotek na tamie. Czekał nas bardzo długi kawałek prawie prostej drogi, do tego pod wiatr, ze zmianami daliśmy radę, myślałem, że będzie gorzej. Już w Warcie czułem zmęczenie nóg, jechałem z myślą o dobrym piwku, które było praszywe (EB) czekającym na stacji w Sieradzu. Przed nami, na domiar złego, jeszcze jedna prosta :) Do Rossoszycy. Już ostatnie kilometry, jakby z górki. Musieliśmy zrobić krótki przystanek, chciałem odpocząć. Teraz można było cisnąć. Po drodze zorientowaliśmy się, że nie dojedziemy do Sieradza Głównego, więc zawróciliśmy do Męki, piwko, paluszki, relaks, potem Spółdzielnia w Łodzi, piwko, tym razem Raciborskie które parszywe nie jest. Było fajnie.
Pomysł pojawił się w środę, wtedy jeszcze nie było wiadomo czy pojadę na narty czy jednak na szosę, dopiero pod koniec tygodnia sytuacja wyklarowała się - szosa. Traska wstępnie została omówiona wczoraj, był jeszcze wariant Zalew Sulejowski. Umówiłem się z Anną, Dżejem i Jaromirem przy Casto na Rado. Do Starych Krasnodębów jechaliśmy dokładnie tak jak tydzień temu z Bartem, nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Po drodze zapytałem jakąś lokalną wyjadaczkę asfaltów czy zna dobrą drogę na Uniejów pomiędzy A2 a trasą - nie znała. Nie musicie pytać już. Trasy nie udało się uniknąć, nic nie szkodzi gdyż po zjeździe z niej w stronę Dalikowa był genialny asfalt z wiatrem w plecy, czyli 40km/h dzień dobry. Tak się zapędziliśmy, że ominęliśmy jeden ze zjazdów w lewo, jednak warto było, mało jest takich asfaltów pod nosem. Po przekroczeniu A2 wiedzieliśmy że od teraz łatwo już nie będzie, wiatr przestał sprzyjać. Jednak pogoda nam sprzyjała, było wyjątkowo ciepło. Dość szybko dojechaliśmy do Uniejowa, w Uniejowie lody, kawka, te sprawy. Za miastem odbiliśmy w stronę Jeziorska, bardzo malowniczy kawałek asfaltów, jednocześnie mocno interwałowy, podjazdy i zjazdy. Jakość nawierzchni nie za ciekawa. Nie mogliśmy sobie odmówić kilku fotek na tamie. Czekał nas bardzo długi kawałek prawie prostej drogi, do tego pod wiatr, ze zmianami daliśmy radę, myślałem, że będzie gorzej. Już w Warcie czułem zmęczenie nóg, jechałem z myślą o dobrym piwku, które było praszywe (EB) czekającym na stacji w Sieradzu. Przed nami, na domiar złego, jeszcze jedna prosta :) Do Rossoszycy. Już ostatnie kilometry, jakby z górki. Musieliśmy zrobić krótki przystanek, chciałem odpocząć. Teraz można było cisnąć. Po drodze zorientowaliśmy się, że nie dojedziemy do Sieradza Głównego, więc zawróciliśmy do Męki, piwko, paluszki, relaks, potem Spółdzielnia w Łodzi, piwko, tym razem Raciborskie które parszywe nie jest. Było fajnie.
Niedziela, 27 marca 2016 | Rower: New Balance M1400YJ2
Dane wycieczki:
8.95 km (0.00 km teren) Czas: 00:43 h
Prędkość średnia: 4:48 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Sobota, 26 marca 2016 | Rower: R1
Dane wycieczki:
70.18 km (0.00 km teren) Czas: 02:33 h
Prędkość średnia: 27.52 km/h
Prędkość maksymalna: 46.30 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Od rana pogoda deszczowa, jednak w miarę upływającego czasu zaczęło się rozpogadzać, a asfalt robił się coraz suchszy. Umówiliśmy się jakoś pod koniec tygodnia na szoskę z Dżejem jednak z niewyjaśnionych powodów postanowił milczeć kiedy przyszło do jazdy :) W sobotę rano tematem zainteresował się Barto. I tak wspólnie czekaliśmy na 13, potem na 14 by wyruszyć koło 14:20 w kierunku który Bartek wcześniej zaplanował. Jadąc na miejsce zbiórki czułem, że wiatr będzie przeszkadzał, dobre w tej sytuacji było niedokuczające zimno, ubrałem się w sam raz. Nie wiedziałem jak będziemy jechać, liczyłem chociaż na powrót z wiatrem. Jednak wiadomo jak to bywa z powrotami z wiatrem, rzadko się takie zdarzają (chłopaki pewnie pamiętają Spałę w poprzednim albo dwa lata temu kiedy to też mieliśmy wracać z wiatrem). Ty razem "wiatry" były po naszej stronie.
Jechałem ze zmęczonymi nogami po piątkowym bieganiu, jednak dałem radę, tempo było mocne jak na początek sezonu, w dalszej jego części zapowiadam mocniejsze jak zejdę z wagą :) Asfalty w pierwszej części wycieczki nie powalały, korki przy cmentarzu na Szczecińskiej również, chwilę dalej był prawie pusty parking, a ludzie jak to ludzie, pchali się aby obstawić dwie strony drogi dojazdowej swoimi samochodami, zamiast poświęcić pewnie tyle samo czas na dojazd na parking i późniejsze przemieszczanie się na nogach. Alex, Ruda, Karolew, cały czas asfalt. Po wyjeździe z nielicznych lasów (chociaż po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jednak było ich całkiem sporo) albo terenów zabudowanych wiatr dawał o sobie znać, ambicja zachęcała do szybszego kręcenia na podjazdach co też robiłem. W Parzęczewie zatrzymaliśmy się na jedyny postój, puszka Pepsi na dwóch, ja dolałem wody. Jako element artystyczny, pani z auta zapytała dwóch rowerzystów stojących przy sklepie o ulicę jakąś tam, naturalnie nie za wiele jej pomogliśmy. Po chwili pojechaliśmy dalej, jeszcze zdążyłem trochę skorygować położenie siodełka, a Barto dobić ciśnienia.
Wiatr już stawał po naszej stronie, po skręcie w prawo w Ozorkowie przez chwilę wiał dokładnie w plecy, piękna chwila :) Był Tubądzin, to znaczy że jesteśmy na dobrym kursie. Z Ozorkowa dość szybko dojechaliśmy do Grotnik, to były bardzo szybkie kilometry, dokładnie 7 wg znaku gdzieś w Ozorkowie. Zaczynałem odczuwać zmęczenie, podjazdy stawały się coraz trudniejsze, w nogach trochę piekło a dystans był nie za duży, jednak średnia spora (jak na początek sezonu ;) ). Trzeba poczynić jakieś przygotowania do Pętli Bieszczadzkiej. Chwilkę pogadałem z Bartem jak jedziemy, czy wjeżdżamy na trasę czy nie, po chwili zastanowienia zastosowaliśmy wariant pozatrasowy, czyli Szczecińska. Dojechaliśmy wolniejszym tempem niż zaczynaliśmy pod Lewiatana, po batoniku i nadszedł czas rozjazdu, miałem jeszcze ze 4 km do pokonania, na szczęście z wiatrem, szybko poszło. Fajna traska na rozgrzanie.
Piękna Giordana poniżej, kolorowe zdjęcie, coś grubo wyszedłem...
Jechałem ze zmęczonymi nogami po piątkowym bieganiu, jednak dałem radę, tempo było mocne jak na początek sezonu, w dalszej jego części zapowiadam mocniejsze jak zejdę z wagą :) Asfalty w pierwszej części wycieczki nie powalały, korki przy cmentarzu na Szczecińskiej również, chwilę dalej był prawie pusty parking, a ludzie jak to ludzie, pchali się aby obstawić dwie strony drogi dojazdowej swoimi samochodami, zamiast poświęcić pewnie tyle samo czas na dojazd na parking i późniejsze przemieszczanie się na nogach. Alex, Ruda, Karolew, cały czas asfalt. Po wyjeździe z nielicznych lasów (chociaż po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że jednak było ich całkiem sporo) albo terenów zabudowanych wiatr dawał o sobie znać, ambicja zachęcała do szybszego kręcenia na podjazdach co też robiłem. W Parzęczewie zatrzymaliśmy się na jedyny postój, puszka Pepsi na dwóch, ja dolałem wody. Jako element artystyczny, pani z auta zapytała dwóch rowerzystów stojących przy sklepie o ulicę jakąś tam, naturalnie nie za wiele jej pomogliśmy. Po chwili pojechaliśmy dalej, jeszcze zdążyłem trochę skorygować położenie siodełka, a Barto dobić ciśnienia.
Wiatr już stawał po naszej stronie, po skręcie w prawo w Ozorkowie przez chwilę wiał dokładnie w plecy, piękna chwila :) Był Tubądzin, to znaczy że jesteśmy na dobrym kursie. Z Ozorkowa dość szybko dojechaliśmy do Grotnik, to były bardzo szybkie kilometry, dokładnie 7 wg znaku gdzieś w Ozorkowie. Zaczynałem odczuwać zmęczenie, podjazdy stawały się coraz trudniejsze, w nogach trochę piekło a dystans był nie za duży, jednak średnia spora (jak na początek sezonu ;) ). Trzeba poczynić jakieś przygotowania do Pętli Bieszczadzkiej. Chwilkę pogadałem z Bartem jak jedziemy, czy wjeżdżamy na trasę czy nie, po chwili zastanowienia zastosowaliśmy wariant pozatrasowy, czyli Szczecińska. Dojechaliśmy wolniejszym tempem niż zaczynaliśmy pod Lewiatana, po batoniku i nadszedł czas rozjazdu, miałem jeszcze ze 4 km do pokonania, na szczęście z wiatrem, szybko poszło. Fajna traska na rozgrzanie.
Piękna Giordana poniżej, kolorowe zdjęcie, coś grubo wyszedłem...
Piątek, 25 marca 2016 | Rower: Saucony Type A6
Dane wycieczki:
6.67 km (0.00 km teren) Czas: 00:30 h
Prędkość średnia: 4:29 km/h
Prędkość maksymalna: km/h
Tętno maksymalne: 163 ud/min
Tętno średnie: 141 ud/min
12,5 - 15,5 km/h interwał