Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2013
Dystans całkowity: | 423.90 km (w terenie 31.50 km; 7.43%) |
Czas w ruchu: | 16:59 |
Średnia prędkość: | 24.96 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.85 km/h |
Liczba aktywności: | 5 |
Średnio na aktywność: | 84.78 km i 3h 23m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 25 sierpnia 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Dane wycieczki:
100.57 km (0.00 km teren) Czas: 03:28 h
Prędkość średnia: 29.01 km/h
Prędkość maksymalna: 44.15 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Chyba z wiatrem
Sobota, 24 sierpnia 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Dane wycieczki:
101.87 km (0.00 km teren) Czas: 03:46 h
Prędkość średnia: 27.05 km/h
Prędkość maksymalna: 39.60 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Pod wiatr
Czwartek, 22 sierpnia 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Dane wycieczki:
22.21 km (0.00 km teren) Czas: 01:07 h
Prędkość średnia: 19.89 km/h
Prędkość maksymalna: 33.00 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Pograć w piłkę pojechałem i wróciłem, co tu pisać.
Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Dane wycieczki:
63.39 km (1.50 km teren) Czas: 02:25 h
Prędkość średnia: 26.23 km/h
Prędkość maksymalna: 38.52 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Baza™ - Retkinia - Gorzew - Górka Pabianicka - Petrykozy - Kudrowice - Wola Żytowska - Janowice - Lutomiersk - Bechcice - Piwo - Kanzas - Nowy Józefów - Retkinia - Baza™
Około 14 zacząłem myśleć o rowerze, wymiana SMSów ze Schabem i już byliśmy mniej więcej na dziś ustawieni. Po siłce i obiedzie kolejna wymiana SMSów i znaliśmy trasę. Około 18 wyruszyliśmy z retkini w nieznane ;) Szybka szoska, pod koniec czułem się lekko wypalony, szosa w dniu martwego ciągu nie jest dobrym pomysłem. Jednak na początku czułem moc, dziwna to była moc. Sądziłem, że to wiatr był głównym sprawcą mojej mocy i tak chyba w rzeczywistości było. Jak zaczeliśmy jechać w stronę Kanzasu to mocy jakby zabrakło :)
Do Schaba: ta osada z żulami pod Pabianicami to Zofiówka
Około 14 zacząłem myśleć o rowerze, wymiana SMSów ze Schabem i już byliśmy mniej więcej na dziś ustawieni. Po siłce i obiedzie kolejna wymiana SMSów i znaliśmy trasę. Około 18 wyruszyliśmy z retkini w nieznane ;) Szybka szoska, pod koniec czułem się lekko wypalony, szosa w dniu martwego ciągu nie jest dobrym pomysłem. Jednak na początku czułem moc, dziwna to była moc. Sądziłem, że to wiatr był głównym sprawcą mojej mocy i tak chyba w rzeczywistości było. Jak zaczeliśmy jechać w stronę Kanzasu to mocy jakby zabrakło :)
Do Schaba: ta osada z żulami pod Pabianicami to Zofiówka
Sobota, 3 sierpnia 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Dane wycieczki:
135.86 km (30.00 km teren) Czas: 06:13 h
Prędkość średnia: 21.85 km/h
Prędkość maksymalna: 47.85 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Od samego początku coś nam nie poszło, umówiliśmy się na dwóch Radegastach, ja z Silenozem na stacji, Maciek, Barto i Dżeju pod muzeum. Po kilku telefonach ostatecznie umawiamy się w Dobieszkowie pod hotelem, gdzie po chwili do mnie i Marcina dojeżdża Kamil, za kilkanaście minut zjawia się ekipa spod muzeum. Z Dobieszkowa kierujemy się na Stryków, by następnie przejechać odcinek wzdłuż torów do Głowna na pierwsze piwko ;) W poszukiwaniu cienia udajemy się na pobliskie osiedle i znajdujemy miejsce osłonięte drzewami. Chwile siedzimy, uzupełniamy płyny w żołądkach i bukłakach/bidonach. Z tego miejsca staramy się jechać do lasu na północ gdzie znajduje się super droga pożarowa. Jednak nim tam dotrzemy czeka nas dość długa przeprawa przez piaszczystą drogę. Myślałem, że nigdy się nie skończy a Dżeju robi nas w chuja. Jednak droga się skończyła. Myślałem, że dłużej się potoczymy tym żwirkiem, a on równie szybko się skończy co się zaczął. Po wyjeździe z lasu powoli zbliżaliśmy się do półmetka, dla niektórych oznaczało to zakup drugiego piwa, kiełbasy, ciastek, lodów. Dla każdego coś miłego. Od jeziora dzieliło nas kilka kilometrów, padły propozycje zakładów czy to 2 czy 3 km. W 33 stopniowym upale miało to znaczenie. Za kilka minut naszym oczom ukazuje się jezioro, wody jeszcze nie widzimy bo zasłaniają ją wysokie trawy, po przejechaniu kilkuset metrów wreszcie widzimy taflę jeziora. Jest to jezioro Rydwan. My udaliśmy się do zalanej żwirowni obok, która utożsamiana jest z tym jeziorem i nosi tę samą nazwę. Chwilę pojeździliśmy w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca do plażowania. Długo w wodzie nie zabawiliśmy, raptem 20-30 minut. Potem trzeba było jechać. Udaliśmy się do Łyszkowic do restauracji Kalipso. Ceny przystępne, jedzenie dobre. Podczas obiad ustaliliśmy najlepszy wariant powrotu, taki który da nam trochę cienia i za bardzo nie wydłuży drogi. Padło na czerwony szlak rowerowy. Miejscami bardzo przyjemny gdyż prowadzący w cieniu drzew, albo lasem. Ekipa powoli zaczęła się rozjeżdżać, najpierw Kamil odłączył się pod Bartolinem, następnie Dżeju pojechał na Radogosz, w końcu żegnamy Maćka i Marcina który pojechali w kierunku Kalonki. Ja z Bartkiem wrzuciliśmy wreszcie tempo jakie powinno nam towarzyszyć od początku i pojechaliśmy w rejon ulic Lodowej i Przybysza aby ostatecznie zakończyć dzisiejszą ustawkę.