Niedziela, 2 czerwca 2013 | Rower: Merida O.Nine Pro XT-D
Kacowe tempo
Dane wycieczki:
112.99 km (35.00 km teren) Czas: 05:31 h
Prędkość średnia: 20.48 km/h
Prędkość maksymalna: 46.16 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
O 10:24 dostałem dziwny telefon od skacowanego człowieka pragnącego wrażeń w postaci jazdy na rowerze "nie szybciej jak 20 km/h". Miałem być na Retkini o 11:30 abyśmy zdążyli na kaloryfer na 12:30... Z grubsza tak też się stało, razem z Silenozem "pognaliśmy" (hehe) w stronę Łagiewnik, już na starcie lekko spóźnieni. Tam czekał na nas Łukasz aka Minor. Chłopaki podobno skacowani, nie było widać. Uzupełniamy bidony i ruszamy wstępnie w kierunku Malinki. Górki, dołki itd. wiadomo - tereny zjeżdżone przez każdego więc nie będę się rozpisywał. W okolicach Glinnika spotykamy drugiego Marcina aka Lunatic. W tym miejscu już pojawia się pomysł aby zrobić setkę kierując się na czerwony szlak, zahaczając po drodze o stawy hodowlane w Ciosnach. Stawy oblegane przez wędkarzy i przeciętnych zjadaczy ryby wszelakiej. Nim dojechaliśmy na stawy Łukasz chciał zrobić zapasy na dzisiejszą setkę w sklepie w Białej, niestety jak to w takich sklepach bywa albo kartą płacić nie można albo jest dolny limit. W tym przypadku był dolny limit, więc Silenoz dostał piękny prezent w postaci 1 litra (soku) do wiezienia w plecaku. Sam Łukasz kupił chyba z pięć batonów aby dobić do 10 zł. Z Ciosen uderzamy do Rosanowa na pierwszego browara dla Silenoza. W tym miejscu następuje dziwna sytuacja. Kolega Lunatic jedzie przed nami, droga prosta. Marcin woła, pokazując że skręcamy do sklepu. Wydaje mi się, że się odwraca i widzi to co Marcin mu pokazuje, jednak Lunatic pojechał dalej. Jedzie, jedzie, aż w końcu znika za górką, zero odwracania. Chłopaki jeszcze przez jakiś czas stoją na drodze w oczekiwaniu na niego. Jednak nic z tego, wchodzimy do sklepu i robimy pierwszy postój, oczywiście komentując zaistniałą sytuację. Minor dostaje wyrzutów sumienia, że chłopaka zostawiliśmy ;p Po wyjeździe ze sklepu kierujemy się czerwonym szlakiem do Grotnik. W Ustroniu stajemy na kilka chwil w sklepie, delektuję się drożdzówką :) Pewnie pojawia się temat Lunatica ;) Tutaj rewidujemy trochę pogląd na dalszą jazdę, niebo dziwnie się chmurzy, Słońce zachodzi. Postanawiamy uderzyć dalej asfaltem w stronę Sobienia a następnie Bełdowa. W tych okolicach czerwony szlak zwykł być bardzo piaszczysty, jednak cywilizacja dotarła i tutaj. Na szczęście nie wylali asfaltu w lesie tylko zrobili szeroką szutrową drogę. Dalej kierujemy się z grubsza na Aleksandrów. Silenoz powoli umiera, bełkocze coś o jedzeniu, browarze, ogólne narzekanie na życie i w ogóle ;p Po dojechaniu do ścisłego centrum zatrzymujemy się w Polo Markecie, nasz malkontent pożywia się kabanosami i wstępnie nawet narzuca dobre tempo. Mam jedną teorię na temat tego tempa, było po prostu z górki i do tego z wiatrem hehe. Tak sobie jedziemy z prędkością powyżej 30 km/h aż to skrzyżowania na którym odbijamy w lewo kierując się na lody na Złotnie. Oczywiście kolejka jak za PRL, ale każdy kto był i spróbował wie, że na prawdę warto. Odtsliśmy swoje słuchając jakiejś blondyny, gadała non stop od momentu kiedy weszła do kolejki do momentu kiedy wsadziła sobie w usta loda, szkoda że wcześniej o tym lodzie dla niej nie pomyśleliśmy... Po lodach ruszamy dalej w kierunku Konstantynowskiej. Tutaj odłącza się od nas Łukasz a my jedziemy najpierw na pizzę na Retkińską, niestety rowerzyści niemile widziani, gdyż nie można przeprowadzić roweru przez salę aby usiąść sobie w ogródku, trudno. Pojechaliśmy do Fiero na Kusocińskiego 67. Jak już naoliwią stół to pizzeria na prawdę fajna, chociaż cenowo wypada drogo. No i mają piwo z puszki, Z PUSZKI !!! Do tego drogie. Jako, że jesteśmy rozsądnymi rowerzystami pojechaliśmy do sklepu a następnie na Lublinek. Tam w towarzystwie komarów zrobiliśmy po dwa. Długo nie zabawiliśmy, zaczęło się ściemniać... ale spokojnie - to nie od piwa. Co dalej... czas wracać. Obrałem trasę low profile i udałem się do domu żegnając Marcina na Retkińskiej. Nim pożegnanie nastąpiło pojechaliśmy oddać butelki, gdyż jak wspomniałem jesteśmy rozsądni. Koleś w sklepie zarzuca gadkę, że to butelki nie od niego, ale mi przyjmie bo kolega u nas kupuje :)
K o m e n t a r z e
mam swoje lata, swoją masę i żreć muszę a te ogryzy jeżdżą o bananie i batonie......
kto ma narzekać jak nie ja jestem w tym jak YODA:P
tempo po kabanosie było szybkie i nie było z górki ani z wiatrem
ta laska powinna cały czas coś trzymać w ustach bo tego kurwa trajkotania żaden chłop by nie wytrzymał na dłuższą metę
a butelek nie chcieli od ciebie wziąć bo wyglądasz jak nieletni hehehe silenoz - 21:11 poniedziałek, 3 czerwca 2013 | linkuj
kto ma narzekać jak nie ja jestem w tym jak YODA:P
tempo po kabanosie było szybkie i nie było z górki ani z wiatrem
ta laska powinna cały czas coś trzymać w ustach bo tego kurwa trajkotania żaden chłop by nie wytrzymał na dłuższą metę
a butelek nie chcieli od ciebie wziąć bo wyglądasz jak nieletni hehehe silenoz - 21:11 poniedziałek, 3 czerwca 2013 | linkuj
dwaj smutni panowie....widać że bezpieka jakaś rowerowa:P
silenoz - 19:50 niedziela, 2 czerwca 2013 | linkuj
Komentuj