Niedziela, 29 lipca 2012 | Rower: Canyon Torque FR 7.0
Pojeżdzone
Dane wycieczki:
115.62 km (50.00 km teren) Czas: 05:23 h
Prędkość średnia: 21.48 km/h
Prędkość maksymalna: 41.81 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Wyskok WRC tym razem.
Od rana pogoda dopisywała, jeszcze rano się zastanawiałem czy wziąć szkła przyciemniane czy żółte - wziąłem żółte. W momencie wyjścia z domu Słońca już nie było. Dojechałem spóźniony, niektórzy w ogóle nie dojechali. Dziś ustawiłem się z Bartkiem. W planach był czerwony szlak a potem zalew pod Leźnicą Wielką, wyruszyliśmy w nadzieji, że burza nad nie złapie. W Glinniku ogarneliśmy sytuację i zdecydowaliśmy się na powrót przez Palestynę do Łagiewnik. Tam u Parówy chleb ze smalcem i Raciborskie z sokiem dało nam do myślenia. Cały czas lekko padało, ale coś trzeba było robić. Postanowiliśmy pojechać na lody na Złotno. Jednak na wysokości stawów w Arturówku plany uległy zmianie. Jedziemy na czerwony, gdyż pogoda się robi. Szybki rzut oka na mapę, która ledwo co kupy się trzyma ;) Pojechaliśmy znowu do Palestyny, tym razem asfaltem i w Glinniku obraliśmy kierunek czerwonym szlakiem. Jechało się przyjemnie, na deszcz zanosiło się cały czas, ale przed kompem w niedziele nie będziemy siedzieć. Szlak w tych rejonach jest bardzo przyjemny. Szybkie, ubite leśne ścieżki, właściwie drogi pożarowe, pozwalają cieszyć się jazdą. Po drodze nic ciekawego się nie dzieje, jedynie przejście przez jedynkę zajmuje nam trochę czasu, a później wjeżdżamy na szlak w miesjcu które trzeba dobrze wyczaić aby nie przeoczyć wjazdu w las. Na wysokości Karolewa zaczynają się super piachy. W lesie praktycznie cała droga jest mocno piasczysta. W tym momencie już widzieliśmy czarne chmury nad nami i czuliśmy wzmożony wiatr, trzeba było jak najszybciej pojechać do jakiejś cywilizacji się schronić, niestety, jedyną cywilizacją jaką znaleźliśmy był kawałek daszku od jakiejś wiaty, który po schowaniu się pod niego, ledwo co wystrczał aby nam na głowę i na buty nie padało. W tym momencie nie było jeszcze tak źle, byliśmy mokrzy ale bez przesady. W końcu ruszyliśmy do Aleksa się posilić. Tutaj chwilę postaliśmy aż deszcz przestał całkowicie padać i dalej ruszyliśmy szlakiem w kierunku Rąbienia. W sumie nic ciekawego się nie działo, chyba że Bartek chce coś dodać ;) Po dojechaniu na Złotno okazało się że budka z lodami nieczynna... no trudno. To by było na tyle wspólnej jazdy, rozjechaliśmy się do domu aby zjeść normalne obiady :)
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj