Czwartek, 18 sierpnia 2011 | Rower: Canyon Torque FR 7.0
Świeradów 2011, dzień czwarty
Dane wycieczki:
59.97 km (24.00 km teren) Czas: 04:43 h
Prędkość średnia: 12.71 km/h
Prędkość maksymalna: 74.02 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Jedziemy na singla i przejeżdżamy w całości a nie kawałkami, tak też zrobiliśmy. Dojechaliśmy asfaltem prowadzącym do Nowego Mesta aby skręcić w prawo tuż za granicą w singla który kończy się nad miejscem wypoczynku dla okolicznych mieszkańców. Po dojechaniu do Mesta kierujemy się w las na początek singla. Po dość długim podjeździe znajdujemy się u bram raju dla rowerzystów :)
Zaczeliśmy na południe od miasta. Kierunek wschód, na początku pod górkę, myślę sobie "co to za singiel pod górkę? Chyba jedziemy pod prąd, bo przecież nikt normalny nie jeździ singlem pod górkę..." Dojazd do asfaltu w zasadzie jest nudny. Dalej za asfaltem robi się lekko z górki, pod górkę i końcówka z powrotem na asfalt jest ciekawa gdyż teren pofalowany i wreszcie czuć flow :) Po ponownej wjeździe na asfalt czeka nas długi podjazd, następnie zjazd i następny odcinek singla prowadzący do Chatki Hubertka... jest po prostu zajebisty, razem z Pixonem przejechaliśmy go dwa razy, mówię wam - trzeba jechać i poczuć ten flow :) Coś zajebistego. Za Chatką również odcinek fantastyczny aż do "beczki" Flow czuć wszędzie, sorry za powtórzenia "flow" ale nigdy nie jechałem tak dobrze przygotowaną traską. Jedyne czego mi brakowało to hopki, z kilku górek można się lekko wybić ale to nie jest to, hopki na tej trasie byłyby idealnym urozmaiceniem, albo jakiś "nort shory", pochylnie itd. Ale i bez tych atrakcji singiel i tak jest super :) Za "beczką" odcinek jest pod górkę, w sumie nudy aby pod koniec nabrać wysokości i praktycznie zjechać na parking z którego wyruszyliśmy. Swoją drogą dobry pump track z tego singla :)
Podsumowując z całej pentli tylko kilka odcinków jest godnych uwagi, nie ma co startować z Mesta, lepiej zjechać ze Smreka i zacząć od odcinka prowadzącego do Chatki i dalej.
Po dojechaniu na parking zatrzymujemy się na naradę dot. obrania trasy powrotnej. Zdecydowaliśmy o wariancie terenowym. Przejeżdżamy jeszcze raz początek trasy prowadzącej do asfaltu którym to kierujemy się na górę w stronę Smreka. Pierwszy wariant był aby dojechać czerwonym asfaltowym szlakiem do niebieskiego pieszego prowadzącego na Smreka ale po drodzę pojawił się skrót... czyli podprowadzanie roweru po... kurwa nie wiem kto wymyślił ten skrót :) Oszczędziliśmy albo i nie, pewnie nie, kilkanaście minut. Nikt nie pomyślał, że Stopa kuśtyka i lepiej jechać ale cóż, uwielbiam nasze zdolności wybierania hardkorowych tras :) Idziemy kilkaset metrów co chwila podnosząc rower nad jakimiś tamami czy czymś, ogólnie dupa :) Po wjeździe na leśną drogę kierujemy się bezpośrednio na Smreka, po drodze widzimy co by nas czekało na niebieskim szlaku, podejście w błocie, dobrze że go nie wybraliśmy. Z góry jedziemy niebieskim a później zielonym na Łącznik i zaczynamy zjazd asfaltem, rekordy prędkości padły. Tutaj miał również miejsce wypadek o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Magda niefortunnie wyszła z zakrętu rozbijając kask na trzy części, siniacząc się, rowerowi rónież się dostało. Także moi drodzy, uważąjcie na szybkich zjazdach asfaltem, szczególnie na z dupy wyprofilowanych zakrętach wyrzucających na zewnętrzną. Po opatrzeniu Magdy przez pogotowie kierujemy się do Willi Patryka na odpoczynek i leczenie ran. Dzień mimo to wszyscy zaliczają do udanych :)
Zaczeliśmy na południe od miasta. Kierunek wschód, na początku pod górkę, myślę sobie "co to za singiel pod górkę? Chyba jedziemy pod prąd, bo przecież nikt normalny nie jeździ singlem pod górkę..." Dojazd do asfaltu w zasadzie jest nudny. Dalej za asfaltem robi się lekko z górki, pod górkę i końcówka z powrotem na asfalt jest ciekawa gdyż teren pofalowany i wreszcie czuć flow :) Po ponownej wjeździe na asfalt czeka nas długi podjazd, następnie zjazd i następny odcinek singla prowadzący do Chatki Hubertka... jest po prostu zajebisty, razem z Pixonem przejechaliśmy go dwa razy, mówię wam - trzeba jechać i poczuć ten flow :) Coś zajebistego. Za Chatką również odcinek fantastyczny aż do "beczki" Flow czuć wszędzie, sorry za powtórzenia "flow" ale nigdy nie jechałem tak dobrze przygotowaną traską. Jedyne czego mi brakowało to hopki, z kilku górek można się lekko wybić ale to nie jest to, hopki na tej trasie byłyby idealnym urozmaiceniem, albo jakiś "nort shory", pochylnie itd. Ale i bez tych atrakcji singiel i tak jest super :) Za "beczką" odcinek jest pod górkę, w sumie nudy aby pod koniec nabrać wysokości i praktycznie zjechać na parking z którego wyruszyliśmy. Swoją drogą dobry pump track z tego singla :)
Podsumowując z całej pentli tylko kilka odcinków jest godnych uwagi, nie ma co startować z Mesta, lepiej zjechać ze Smreka i zacząć od odcinka prowadzącego do Chatki i dalej.
Po dojechaniu na parking zatrzymujemy się na naradę dot. obrania trasy powrotnej. Zdecydowaliśmy o wariancie terenowym. Przejeżdżamy jeszcze raz początek trasy prowadzącej do asfaltu którym to kierujemy się na górę w stronę Smreka. Pierwszy wariant był aby dojechać czerwonym asfaltowym szlakiem do niebieskiego pieszego prowadzącego na Smreka ale po drodzę pojawił się skrót... czyli podprowadzanie roweru po... kurwa nie wiem kto wymyślił ten skrót :) Oszczędziliśmy albo i nie, pewnie nie, kilkanaście minut. Nikt nie pomyślał, że Stopa kuśtyka i lepiej jechać ale cóż, uwielbiam nasze zdolności wybierania hardkorowych tras :) Idziemy kilkaset metrów co chwila podnosząc rower nad jakimiś tamami czy czymś, ogólnie dupa :) Po wjeździe na leśną drogę kierujemy się bezpośrednio na Smreka, po drodze widzimy co by nas czekało na niebieskim szlaku, podejście w błocie, dobrze że go nie wybraliśmy. Z góry jedziemy niebieskim a później zielonym na Łącznik i zaczynamy zjazd asfaltem, rekordy prędkości padły. Tutaj miał również miejsce wypadek o którym wspomniałem w poprzednim wpisie. Magda niefortunnie wyszła z zakrętu rozbijając kask na trzy części, siniacząc się, rowerowi rónież się dostało. Także moi drodzy, uważąjcie na szybkich zjazdach asfaltem, szczególnie na z dupy wyprofilowanych zakrętach wyrzucających na zewnętrzną. Po opatrzeniu Magdy przez pogotowie kierujemy się do Willi Patryka na odpoczynek i leczenie ran. Dzień mimo to wszyscy zaliczają do udanych :)
K o m e n t a r z e
Moje biedne dziecko :(( Amorek i ramka do wymiany :(( Ale nowy kask juz zdazylam kupic :)
chickenowa - 22:20 wtorek, 23 sierpnia 2011 | linkuj
Komentuj