Piątek, 24 czerwca 2011 | Rower: NOX Eclipse SLT v3 (11.04.2011)
Zielony szlak
Dane wycieczki:
57.18 km (15.00 km teren) Czas: 03:10 h
Prędkość średnia: 18.06 km/h
Prędkość maksymalna: 43.93 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Po w miarę optymistycznych prognozach postanowiliśmy wyruszyć z Marcinem na zielony szlak, z początku szło gładko, ale w powietrzu wisiał deszcz.
Po dojechaniu do Michałówka i usłyszeniu od miejscowego "tam licha droga jest" decyduje aby mimo wszystko pojechać w chaczsze. Na niebie chmury robiły się coraz ciemniejsze i z naszej strony nastąpił odwrót. Pojechaliśmy do Kalonki, po drodze zaczął padać pierwszy deszcz, trochę nas zmoczyło ale na szczęście załapaliśmy się na wiatę przystankową, która to była już okupowana przez robotników kostkarzy. Chwile postaliśmy, by pojechać do wcześniej wspomnianego sklepu. To było nasze pierwsze spotkanie z deszczo-gradem. Siedzimy w sklepie, a właściwie przed nim dłuższą chwilę. Mimo pierwszego zmoczenia postanowiliśmy jechać dalej, tym razem do Modrzewiaka. Nie zdążyliśmy przed drugim deszczem, trochę nas zmoczyło i schowaliśmy się w "Dobrej Nowinie" pod drzewem. Marcin dostał po głowie gradem :) Trzeba było wziąć kask kurwa! :D, ale może chciał być bardziej hardkorowym? Po drugim deszczu, jeszcze w deszczyku ruszamy do Modrzewiaka, postój by po namyśle zdecydować się kontynuuować jazdę po lesie do Manufaktury na jedzenie, tym razem spadł deszcz ale mieliśmy schronienie zanim zdaąyło nas zmoczyć.
Hardkorowo :)
Po dojechaniu do Michałówka i usłyszeniu od miejscowego "tam licha droga jest" decyduje aby mimo wszystko pojechać w chaczsze. Na niebie chmury robiły się coraz ciemniejsze i z naszej strony nastąpił odwrót. Pojechaliśmy do Kalonki, po drodze zaczął padać pierwszy deszcz, trochę nas zmoczyło ale na szczęście załapaliśmy się na wiatę przystankową, która to była już okupowana przez robotników kostkarzy. Chwile postaliśmy, by pojechać do wcześniej wspomnianego sklepu. To było nasze pierwsze spotkanie z deszczo-gradem. Siedzimy w sklepie, a właściwie przed nim dłuższą chwilę. Mimo pierwszego zmoczenia postanowiliśmy jechać dalej, tym razem do Modrzewiaka. Nie zdążyliśmy przed drugim deszczem, trochę nas zmoczyło i schowaliśmy się w "Dobrej Nowinie" pod drzewem. Marcin dostał po głowie gradem :) Trzeba było wziąć kask kurwa! :D, ale może chciał być bardziej hardkorowym? Po drugim deszczu, jeszcze w deszczyku ruszamy do Modrzewiaka, postój by po namyśle zdecydować się kontynuuować jazdę po lesie do Manufaktury na jedzenie, tym razem spadł deszcz ale mieliśmy schronienie zanim zdaąyło nas zmoczyć.
Hardkorowo :)
K o m e n t a r z e
Z twojej relacji wynika, że gdziekolwiek byście nie zmierzali zawsze deszcz był tam przed wami :D
Pixon - 16:55 niedziela, 26 czerwca 2011 | linkuj
w zasadzie to w oko no ale nie było opierdalania się:)
Anonimowy tchórz - 17:06 piątek, 24 czerwca 2011 | linkuj
Komentuj