Pogoda dopisała... chociaż w sumie było dość zimno jak na tę porę roku, jakby tego było mało wiatr towarzyszył cały czas. Ekipa licznie stawiła się na starcie w postaci mnie, Pixona, Stopy, Lazego, Triss, Doktorka, Cebera, i jeszcze 800 innych uczestników. Trasa była pokonywana szybko, to już nie jest masa krytyczna w terenie, robi się z tego regularny rajd "terenny". Warto wspomnieć o gościu który pędząc przez Parowy Janinowskie przywłaszczył sobie prawo do lewej strony drogi, przez to zaliczył glebę wykrzykując majestatyczne "kurwa!, chcesz abym się zabił" :D Śmiesznie było. Oczywiście pewne osoby z rajdu chciały mu dać wpierdol, na pewno wiecie o kogo chodzi ;) Dojechaliśmy na metę, koszulki się skończyły, zostały same małe rozmiary, chleba było pod dostatkiem, zalewajki - standardowo. Pączki za złotówkę kusiły, a były na prawdę bardzo dobre.