Niedziela, 3 kwietnia 2016 | Rower: R1
Do pociągu
Dane wycieczki:
137.16 km (0.00 km teren) Czas: 04:57 h
Prędkość średnia: 27.71 km/h
Prędkość maksymalna: 44.90 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
To druga wycieczka szosowa w tym roku, dystans w stosunku do poprzedniej prawie dwukrotnie większy.
Pomysł pojawił się w środę, wtedy jeszcze nie było wiadomo czy pojadę na narty czy jednak na szosę, dopiero pod koniec tygodnia sytuacja wyklarowała się - szosa. Traska wstępnie została omówiona wczoraj, był jeszcze wariant Zalew Sulejowski. Umówiłem się z Anną, Dżejem i Jaromirem przy Casto na Rado. Do Starych Krasnodębów jechaliśmy dokładnie tak jak tydzień temu z Bartem, nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Po drodze zapytałem jakąś lokalną wyjadaczkę asfaltów czy zna dobrą drogę na Uniejów pomiędzy A2 a trasą - nie znała. Nie musicie pytać już. Trasy nie udało się uniknąć, nic nie szkodzi gdyż po zjeździe z niej w stronę Dalikowa był genialny asfalt z wiatrem w plecy, czyli 40km/h dzień dobry. Tak się zapędziliśmy, że ominęliśmy jeden ze zjazdów w lewo, jednak warto było, mało jest takich asfaltów pod nosem. Po przekroczeniu A2 wiedzieliśmy że od teraz łatwo już nie będzie, wiatr przestał sprzyjać. Jednak pogoda nam sprzyjała, było wyjątkowo ciepło. Dość szybko dojechaliśmy do Uniejowa, w Uniejowie lody, kawka, te sprawy. Za miastem odbiliśmy w stronę Jeziorska, bardzo malowniczy kawałek asfaltów, jednocześnie mocno interwałowy, podjazdy i zjazdy. Jakość nawierzchni nie za ciekawa. Nie mogliśmy sobie odmówić kilku fotek na tamie. Czekał nas bardzo długi kawałek prawie prostej drogi, do tego pod wiatr, ze zmianami daliśmy radę, myślałem, że będzie gorzej. Już w Warcie czułem zmęczenie nóg, jechałem z myślą o dobrym piwku, które było praszywe (EB) czekającym na stacji w Sieradzu. Przed nami, na domiar złego, jeszcze jedna prosta :) Do Rossoszycy. Już ostatnie kilometry, jakby z górki. Musieliśmy zrobić krótki przystanek, chciałem odpocząć. Teraz można było cisnąć. Po drodze zorientowaliśmy się, że nie dojedziemy do Sieradza Głównego, więc zawróciliśmy do Męki, piwko, paluszki, relaks, potem Spółdzielnia w Łodzi, piwko, tym razem Raciborskie które parszywe nie jest. Było fajnie.
Pomysł pojawił się w środę, wtedy jeszcze nie było wiadomo czy pojadę na narty czy jednak na szosę, dopiero pod koniec tygodnia sytuacja wyklarowała się - szosa. Traska wstępnie została omówiona wczoraj, był jeszcze wariant Zalew Sulejowski. Umówiłem się z Anną, Dżejem i Jaromirem przy Casto na Rado. Do Starych Krasnodębów jechaliśmy dokładnie tak jak tydzień temu z Bartem, nic się od tamtego czasu nie zmieniło. Po drodze zapytałem jakąś lokalną wyjadaczkę asfaltów czy zna dobrą drogę na Uniejów pomiędzy A2 a trasą - nie znała. Nie musicie pytać już. Trasy nie udało się uniknąć, nic nie szkodzi gdyż po zjeździe z niej w stronę Dalikowa był genialny asfalt z wiatrem w plecy, czyli 40km/h dzień dobry. Tak się zapędziliśmy, że ominęliśmy jeden ze zjazdów w lewo, jednak warto było, mało jest takich asfaltów pod nosem. Po przekroczeniu A2 wiedzieliśmy że od teraz łatwo już nie będzie, wiatr przestał sprzyjać. Jednak pogoda nam sprzyjała, było wyjątkowo ciepło. Dość szybko dojechaliśmy do Uniejowa, w Uniejowie lody, kawka, te sprawy. Za miastem odbiliśmy w stronę Jeziorska, bardzo malowniczy kawałek asfaltów, jednocześnie mocno interwałowy, podjazdy i zjazdy. Jakość nawierzchni nie za ciekawa. Nie mogliśmy sobie odmówić kilku fotek na tamie. Czekał nas bardzo długi kawałek prawie prostej drogi, do tego pod wiatr, ze zmianami daliśmy radę, myślałem, że będzie gorzej. Już w Warcie czułem zmęczenie nóg, jechałem z myślą o dobrym piwku, które było praszywe (EB) czekającym na stacji w Sieradzu. Przed nami, na domiar złego, jeszcze jedna prosta :) Do Rossoszycy. Już ostatnie kilometry, jakby z górki. Musieliśmy zrobić krótki przystanek, chciałem odpocząć. Teraz można było cisnąć. Po drodze zorientowaliśmy się, że nie dojedziemy do Sieradza Głównego, więc zawróciliśmy do Męki, piwko, paluszki, relaks, potem Spółdzielnia w Łodzi, piwko, tym razem Raciborskie które parszywe nie jest. Było fajnie.
K o m e n t a r z e
Komentuj