Czwartek, 10 października 2013 | Rower: Canyon Torque FR 7.0
Pchanie na początek
Dane wycieczki:
17.12 km (10.00 km teren) Czas: 01:51 h
Prędkość średnia: 9.25 km/h
Prędkość maksymalna: 51.43 km/h
Tętno maksymalne: ud/min
Tętno średnie: ud/min
Szybka akcja urlopowa, miał być Szczyrk, był Ustroń. Miejscówkę trafiliśmy super (http://www.pokojewiola.pl/), 30 PLN jak za ten standard to darmo. W czwartek rano wyjazd. Na miejscu byliśmy koło 14, szybie zakupy, przebieranie i w drogę. Na początku myślałem, aby zrobić jakąś krótką, lajtową trasę. Żółty szlak na Małą Czantorię wydawał się spoko. Z początku szło nawet, nawet. Dawało radę jechać. Jednak po około dwóch kilometrach nachylenie i nawierzchnia uniemożliwiały jazdę. Cóż, trzeba było pchać już pierwszego dnia. Nie polecam tego szlaku jako podjazdowego, co innego zjazd. W miarę jeżdżenia po okolicznych szlakach doszedłem do wniosku, że żółte szlaki bardzo dobrze nadają się do zjeżdżania. Jakoś wtoczyliśmy się na Małą Czantorię. Widoki całkiem spoko, pogoda dopisywała już od samego początku, miejscami wiało mocno, jednak nie na tyle aby się ubierać w bluzę. Dalej pokierowaliśmy się czarnym szlakiem w stronę Wielkiej Czantorii, aby tuż pod szczytem zatrzymać się na inauguracyjne piwko w Horskiej Chacie Cantoryja. Wrzuciliśmy coś na ząb i pojechaliśmy dalej na szczyt. Ze szczytu na Czantorię prowadzi bardzo fajny szlak, trochę kamieni i korzeni urozmaica jazdę. Po dojechaniu na górną stację wyciągu naszym oczom okazuje się "kurort" zamknięty na cztery spusty. Co prawda, to był czwartek, ale impreza powinna się kręcić. Jedyną osobą na szczycie był ochroniarz, czy inny dozorca, pilnujący wyciągowej maszynerii. Sesja zdjęciowa oczywiście obowiązkowa. Teraz nadszedł czas zjazdu. Do tego celu idealnie się nadawał stok przygotowywany na zimowe wojaże. Powierzchnia bardzo kamienista, z dołami biegnącymi w poprzek. Podczas zjazdu towarzyszył nam swąd palących się tarcz, prędkości rzędu 50 km/h wydawały się rozsądne jak na takie nachylenie i nawierzchnię. W pewnym momencie pozwoliłem sobie na zbyt dużo i jakoś nagle wyrósł przede mną omawiany doł. Jedyne co zdążyłem zrobić to podrzucić przednie koło, tylne walnęło o ścianę rowu, na szczęście nic się nie stało, nie ma to jak zawieszenie :) Tym kończymy dzisiejszą prawdziwie górską jazdę. Czas udać się do Ustronia zobaczyć co miasto oferuje po zachodzie Słońca, wbrew pozorom niewiele. Jest fajna ścieżka łącząca Wisłę z Ustroniem z której skorzystaliśmy w drodze powrotnej. Pojechaliśmy na rekonesans w stronę północną, potem powrót, ostatecznie pojechaliśmy na pizzę do karczmy schowanej gdzieś w bramie. Pizza była dobra :) Potem powrót na kwaterę aby należycie się zregenerować po pierwszym dniu.
K o m e n t a r z e
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj